14.07.2013 - moja praca i wycieczka

Jestem w Brazylii 18 dni.   
Dni uciekaja mi jak przez palce, mam wrazenie, ze wczoraj przyjechalam, a okazuje sie, ze to juz blisko miesiaca. Tak to juz w zyciu bywa, ze smutne momenty ciagna sie w nieskonczonosc, a szczesliwe umykaja nie wiadomo kiedy. Momenty, gdy ja bylam w Polsce, samotna jak nigdy wczesniej choc wsrod mnostwa ludzi - zdawaly sie nie miec konca. Teraz gdy kazdy moj dzien jest pelny, szczesliwy - sama nie wiem kiedy sie konczy. 

Maria Clara, Marcelly, Jessica i ja. :)
Gdy ktos wyobrazal sobie, ze moj brazylijski sen to tylko lezenie na plazy i popijanie drinkow z palemka - nic bardziej mylnego. Jak kazdy porzadny obywatel, a tak sie troche tutaj czuje - pracuje. W przedszkolu wraz z L. 
Na poczatku bylo ciezko, bo nigdy nie mialam specjalnej cierpliwosci do dzieci mimo, ze w zyciu zdarzalo mi sie z nimi pracowac. Tutaj dodatkowa bariera byl jezyk. Dzieci zostaly poinformowane, ze Tia Patricia /ciocia/ nie mowi w ich jezyku, ale bedzie sie uczyla i jak najbardziej powinny mi pomoc.
Jednak jak to dzieci, od poczatku probowaly jakos sie ze mna komunikowac mowiac bardzo wolno i bardzo wyraznie - no nie pomoglo, bezradnie rozkladalam rece, badz tajemniczo sie usmiechalam (do tej pory zdarza mi sie stosowac ta metode - o dziwo, dziala!).

Z czasem lepiej poznajac maluchy, co za tym idzie ich historie, ich rodzicow pokochalam ta prace, pomimo tego, ze czesto brakuje mi cierpliwosci, albo slow w gardle staram sie oddawac im cale serce, a one mi to odwzajemniaja.


Creche Comunitária São Bento jest przedszkolem utworzonym dla rodzin, ktore na prawde bardzo potrzebuja na kilka godzin dziennie oddac swoje pociechy pod opieke komus, kto zajmie sie nimi jak najlepiej. Bo rodzice musza ciezko pracowac, a zycie w Brazylii nie jest ani latwe, ani tanie. Specjalnie gdy mieszkasz na obrzezach, urodziles sie w biednej rodzinie, nie masz bogatych znajomych. Nasze dzieci pochodza z tych najbardziej potrzebujacych rodzin, ale sa tak samo niesamowite, piekne i rozesmiane jak kazde inne dziecko na ziemi.




 Dwa dni temu nasz 'zaklad pracy' zorganizowal nam wycieczke do, jak mi to wyjasnil L, najbardziej europejskiego miasta w Brazylii. Jakos sobie tego nie wyobrazalam, bo niby jak w tym szalonym panstwie znalezc COKOLWIEK co ma jakis zwiazek z Europa, a jednak... To prawda.
  Juz od wjazdu do magicznego Petropolis, czuc bylo, ze to miejsce jest jakies inne, takie niebrazylijskie. Ludzie wygladaja inaczej, ubieraja sie inaczej, samo miasto posiada inna architekture, gdzieniegdzie jest parysko, w innym miejscu jest cos w Wenecji. Aczkolwiek zachowane sa elementy typowo latynoamerykanskie jak palmy, czy makiki.

Przyznam, ze nigdy wczesniej o tej miejscowosci nie slyszalam, zasiegajac opinii znajomych poznanych w Brazylii dowiedzialam sie, ze maja piekne widoki, kilka ciekawych muzeow i bardzo tanie ciuchy. Postanowilam skosztowac kazdej z tych atrakcji. Z widokami absolutnie mieli racje. Miasteczko znajduje sie na wzgorzu, z ktorego widac przepiekna panorame, a w niej domy, domki, bloki, jedna favele i niebianska roslinnosci. Nic nie moze rownac sie temu krajobrazowi, jesli kiedykolwiek wyobrazaliscie sobie raj, to wlasnie jest widok z gory Petropolis. Pierwszym miejscem, w ktore sie udalismy bylo Trono De Fátima, czyli pomnik Matki Boskiej Fatimskiej umiejscowiony na jednej z okolicznych gorek. W podziemiach figury znajduje sie malenka kapliczka, w ktorej turysci moga zatrzymac sie. Zlapac oddech, oddac sie refleksji, pomodlic, lub po prostu pobyc. 

Mysle, ze najciekawszym aspektem Petropolis jest to, ze mieszkal tam Alberto Santos Dumont, brazylijski pionier lotnictwa. Nie bede sie rozwodzic na temat historii tego szalonego wynalazcy, wazne jest to, ze jest on autorem pierwszej konstrukcji samolotu, ktora mozna obejrzec wlasnie w tej miejscowosci. Projekt ciekawy, teraz moze wydawac sie banalny, aczkolwiek w czasach, w ktorych zyl (1873-1932) na pewno bardzo innowacyjny. Nie dla samego Alberta, ktory przytloczony wynikami swojego pomyslu - liczne katastrofy samolotowe - oraz przytloczony gleboka depresja, postanowil popelnic samobojstwo. 





Jesli chodzi o shopping, zdjec niestety nie posiadam, co jest chyba najlepszym dowodem na to, ze byl udany. Po prostu gdy wpadlismy w szal kupowania, nikt nie myslal o tym, by pstrykac fotki. Wrocilam do domu pozno, padnieta, ciagnac za soba mojego chlopaka obladowanego siatkami. ;)






3 komentarze:

  1. Patka, super, że piszesz. Przynajmniej wiemy co u Ciebie! Oby tak dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow ale czad :D :D :D Super, kochana!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że się odezwałaś. Przeczytałam wszystkie wpisy :) Jak Ty to robisz, że potrafisz tak czerpać z życia?
    Trzymam kciuki za Patkę w Brazylii. Zresztą widzę, że radzisz sobie świetnie.
    Wykorzystaj ten czas, jak najlepiej.

    Pozdrawiam gorąco,
    v.

    OdpowiedzUsuń