30.10.13 - czyli dlaczego mnie tu nie było.


  Mój czas w Brazylii skończył się ponad miesiąc temu. Potrzebowałam czasu na to, żeby odpocząć, poukładać sobie na nowo (ile można!) życie tutaj, w Polsce. Zrobić zupełnie (nie) zwykłe rzeczy takie jak - spotkać się z bliskimi, znaleźć pracę, znaleźć siłę.

Nie jest łatwo wracać z wakacji, a ja nawet nie byłam na wakacjach. Byłam żyć. Spróbować jak to jest tam, w tak dalekich kraju, poznać świat Tego, który zechciał owy świat przede mną otworzyć. Zaprosił mnie, a do moich zadań należało odnaleźć się w nim jak najlepiej. I odnalazłam się, mimo tego, że nie zawsze było kolorowo i magicznie.


Jak było po powrocie?
Na początku ciężko. Najgorzej jednak było zdecydować się na to, że wracam. Powiedzieć nie, osobie, która patrzy na Ciebie pełnymi nadziei oczami. Pokierować się rozsądkiem i tym co będzie najwłaściwsze. Nawet jeżeli niezbyt łatwe. Oczywiście, że płakałam. I żałowałam, może do tej pory trochę żałuję. 

Poradziłam sobie jednak. Mam pracę, całkiem fajną, w której poznałam masę świetnych ludzi i robię to co czyni mnie szczęśliwą. Czekam na niego, bo uwaga - widzimy się już w grudniu. I mamy plan, niesamowity! Jednak póki co nie powiem, aby nie zapeszyć. 

Zastanawiałam się nad tym czy kontynuować pisanie tu, postanowiłam jednak - pomimo, że Patka ciałem w Brazylii już nie jest, moje serce wciąż tam pozostaje. Niekiedy dżungla życia w Polsce bywa o wiele bardziej niebezpieczna i tak samo interesująca jak tak. Jestem więc.