11/07/2013 - jedzenie, czy warto sie bac i dlaczego

Jestem w Brazylii 15 dni! 

  Kto by przypuszczal, ze czas tutaj bedzie mi uplywal tak szybko i tak intensywnie? Na pewno nie ja. Poznaje coraz wiecej rzeczy, coraz szybciej sie ucze, zarowno jezyka jak i kultury, obyczajow. Kiedys zarzekalam sie, ze roznice na pewno nie beda, tak diametralne. Musze przyznac, choc z bolem, na prawde sa. 
  Przed wyjazdem tutaj, mimo, ze slyszalam wiele opinii, nie rzadko negatywnych, na temat mojej decyzji,  tego jak bedzie ciezko i smutno, mialam tylko dwie obawy - odnosnie lotu, z racji mojej choroby lokomocyjnej i odnosnie jedzenia, gdyz nawet moj L mowil, ze jest kompletnie inne niz w Polsce. Poprobowalam, podoswiadczalam, moge opisac...

Rzecza, ktorej nie moglam sie doczekac przed wyjazdem sa brazylijskie owoce, po opowiesciach jakie to wspaniale drzewa rosna w okolicy az oblizywalam slinke na mysl o sokach z prawdziwie SWIEZYCH owocow, po ktore moge wejsc na drzewo, poczuc zapach, nie tylko sztucznie stworzony, prawdziwy zapach CYTRUSOW, mango, marakui. 
Wszystko jest prawda. Nie ma nic lepszego niz obudzic sie z rana, wyjsc na werande i patrzec jak malutkie malpeczki skacza po naszym drzewie, z naszymi limonkami. 

W Polsce jesli chodzi o sniadania bardzo kombinujemy, jedno wola tradycyjna jajecznice na masle, inni musli, jeszcze inni kielbaski, albo kolorowe kanapeczki, w Brazylii sniadanie ogranicza sie do wczesniej opisywanego Cafezinho i bulki z maslem. Wiele osob pyta mnie jak jest jezeli chodzi o pieczywo tutaj. Wystepuje ono w postaci chleba tostowego, maslanych buleczek, badz wlasnie tych sniadaniowych. Mimo wygladu dosc podobnego do kajzerek, konsystencja bardziej przypomina paryska bagietke 'z dziurami'.

  Gdy L. byl w u mnie nigdy nie rozumialam co mial na mysli, gdy jedzac schabowego z ziemniakami, mowi, ze on by tu dodal ryz, bo niby jak - jako co, surowke? Dodatek? Teraz rozumiem to az za dobrze. Nieodlacznym elementem do wszystkiego jest cos, co tutaj nazywa sie "feijão preto", a moge to przetlumaczyc jedynie jako - czarna fasola. Nie umiem do konca okreslic, czy ma to robic za ziemniaki, czy za mieso, jest to po prostu cos, co wystepuje przy kazdym posilku, a jednoczesnie jest na prawde pyszne i pasuje wszedzie. Jednak jesli chodzi o przyzwyczajenia mojego zoladka do europejskiego jedzenia, i proby przestawienia sie na tutejsze jest mnostwo problemow. 

Tak, to co tutaj widzicie to frytki, ryz i kopytka na jednym talerzu, czesto dodaje sie takze ziemniaki. Opiekane i gotowane. Brazylijczycy uwielbiaja laczyc smaki, mieszac rzeczy, ktore dla nas sa oryginalne, badz czasami wprost niedorzeczne. Makaron spaghetti, fasola, kielbasa i ziemniaki na jednym talerzu juz nawet nie sa dla mnie zadziwiajace. Zdarza sie to praktycznie codziennie i przysparza mi nie lada problemow, bo gdy pojdziesz w odwiedziny do kogos i zaproponuje Ci jedzenie odmawianie jest bardzo niekulturalne i swiadczy o kompletnym braku dobrego wychowania. Specjalnie w moim przypadku, kiedy jestem przybyszem z daleka. Wiec za cene bolu brzucha lepiej jest zjesc z usmiechem.


 Tutejszym przysmakiem jest churrascao, czyli zwyczajnie grill. Grilluje sie rozne rodzaje miesa, z czego pozniej powstaje felijoada, tj. czarna fasola ze wszystkim w srodku, mialam okazje probowac, podobno wersji light ;). Jest smaczna, ale nie jest to danie, ktore zamowilabym w restauracji. 

 I na sam koniec pyszota, w ktorej kompletnie sie zakochalam i moge jesc jak szalona - "cana-de-açúcar". Trzcina cukrowa? Do konca nie umiem tego nazwac. Mozna znalezc to praktycznie wszedzie, w postaci przypomina troche korzen bambusa. Obiera sie i ssie. W smaku jest slodkie, bardzo egzotyczne. Dobre jako przekaska. Brazylijczycy jedza to non stop.


Na podsumowanie powiem, ze jedzenie jest trudnym tematem, jednym z najtrudniejszych dla mnie tutaj. Mysle jednak, ze to kwestia przyzwyczajenia. Miesa z malpy mi nie podaja, innych dziwactw, ktorymi mnie straszono takze nie. Zyje, nie schudlam, a moze nawet przytylam!

1 komentarz: