10.08.2013 - czyli gdzie i dlaczego zdarza nam sie jadac.

Jestem w Brazylii 45 dni!

  Czuje sie jakbym byla od zawsze. Wszystko jest takie naturalne, zupelnie wdrozylam sie w zycie tutaj, nawet jesli uwazalam to za kompletnie niemozliwe. Tak bardzo jest inaczej.
  Nie moge sobie przypomniec jak to wygladalo w Polsce, wszystko wydaje sie byc tak odlegle, dlugie dni, w ktorych poswiecalam sie pracy kompletnie. By nie myslec, by nie umierac z tesknoty. Zatracanie sie w malych przyjemnosciach tylko po to by sie usmiechac i wierzyc, ze to okres przejsciowy i wszystko bedzie dobrze, na swoim miejscu. Budze sie, wiem, ze on jest obok. Wszystko jest tak jak powinno byc. 

Itaipuaçu

  Bardzo chetnie odwiedzam nowe miejsca, mimo ze nie chce byc traktowana jak turystka. Szczegolnie interesuja mnie restauracje, z racji tego gdyz sama w Polsce bardzo dlugo pracowalam w tzw. "gastro". Lubie to uczucie gdy moge sprobowac czegos nowego, zwlaszcza potraw miejscowych, ktorych wiem, ze nigdzie indziej nie znajde. I co tu duzo mowic... Kocham jesc :).

  Im wiecej czasu spedzam tutaj tym wiecej roznic zauwazam. Jedna dosyc znaczaca, z ktorej zdalam sobie sprawe dopiero niedawno jest to, ze tutaj jedzenie nie jest cieple! Mysle, ze kazdy z nas pamieta glos swojej mamy dobiegajacy z kuchni, gdy my bylismy w centrum fantastycznej zabawy:
 - "Obiad gotowy, chodz szybko, bo wystygnie!" - tutaj nikomu nawet do glowy nie przyjdzie, by jesc to co gorace. Pierwszym punktem jest to, ze niemozliwym jest ugotowac jednoczesnie tak wiele rzeczy, ktore mozna znalezc na brazylijskim stole. Drugim, mysle bardziej oczywistym punktem jest to, ze w tym wiecznie panujacym skwarze moznaby sie bylo ugotowac, bo zjedzeniu czegos o temperaturze wyzszej niz pokojowa.

  W restauracjach nie wyglada to inaczej. Nie mam jednak pretensji, mimo ze w kwestii jedzenia jestem bardzo wymagajaca. Przeszkadza mi natomiast inna rzecz. GWARANTUJE WAM, ze nie znajdziecie w calym Rio ani jego okolicach dobrej restauracji bez telewizora, w ktorym notorycznie leci pilka nozna. Nie baczac na to, czy to pizzeria, czy churrascao, czy wykwintny lokal z wysmienitym winem. Wszedzie, ale to wszedzie musi wisiec to pudlo i dudnic na caly regulator.
Dla Brazylijczykow, jako najwiekszych fanow footbal-u na swiecie - fantastycznie, dla mnie, jako osoby, ktora chce spedzic czas ze swoim ukochanym - okropnie. Nie ma bowiem realnej mozliwosci rozmawiac z mieszkancem tego kraju gdy gdziekolwiek w tle leci mecz. Absolutnie niemozliwe. Nie wazne, czy jest to Twoj towarzysz, czy kelner, ktory przyjmuje od Ciebie zamowienie. Na pytania o rodzaj sera w pizzy, czy rocznik wina, na ktore masz ochote nie uzyskasz wymaganej odpowiedzi, CO NAJWYZEJ jakies zdanie, polslowek rzucony w przelocie.Doprowadza mnie to doslownie do szewskiej pasji, nie ma jednak co liczyc na zrozumienie ze strony chlopaka, badz jego rodziny. ;)

  Jednym z najbardziej popularnych, i chyba musze przyznac - moim ulubionym, rodzajem restauracji jest 'self-service'. Sa to miejsca, w ktorych jedzenia jest mnostwo, kazdego rodzaju, zaczynajac od typowo brazylijskich potraw, poprzez typowe frytki, a na owocach i deserach konczac. Wszystkiego nakladasz sobie tyle ile Ci odpowiada, nikt nie powie, ze musisz jesc wiecej, albo wypadaloby sprobowac tego, WSZYSTKO nalezy do Ciebie, po czym grzecznie ze swoim talerzem podchodzisz do ekspedientki, ktora go wazy i wystawia Ci rachunek. Ceny sa rozsadne, zazwyczaj wraz z L miescimy sie w granicy 30 reali, co wynosi ok. 45 zl. 



Jeden z bemarow w wyzej opisanej restauracji.


Lekko nadgryziona moja porcja, zolta odmiana ryzu, felijoada,
piers z kurczaka, rodzaj brazylijskich kopytek
i zdrowe - kalafior z brokulem.


  Tak jak juz wspominalam w jednym z wczesniejszych postow  z okazji moich urodzin wybralismy sie do jednej z okolicznych restauracji. Bylam niesamowicie podekscytowana, gdyz okreslil ja jako 'mysle, ze najlepsza do jakiej moglibysmy sie wybrac'. Jak to jednak bywa podekscytowanie szlo w parze z wygorowanymi wymaganiami. 
Sangria
   W srodku wszystko wygladalo czarujaco, urocze male, badz wieksze, rodzinne stoliki, elegancko ubrani kelnerzy, podzieleni na tych, ktorzy podaja wino, tych od jedzenia, oraz przyjmowania zamowien i bycia milym. Obowiazkowy telewizor jest... sic! Ok, nie przejmujmy sie przedwczesnie mimo, ze L niespokojnie spoglada w jego strone, bo Flamengo gra, to jak tu nie patrzec. Spogladam w karte, ktora podzielona jest na strone Self Service, i na standardowe pozycje restauracji, pytam sie czy moze zjemy jakas paste, zgodzil sie. Ja wybieram cos co jest pomieszaniem sosu carbonara, ale nie z boczkiem, a z limonka! Nigdy nie jadlam czegos podobnego, wiec zdecydowanie zwrocilo to moja uwage. Moj tradycjonalista zdecydowal sie na standardowa carbonare, gdyz on z kolei boczek je na kilogramy :). Do tego (rowniez wczesniej wspominana) Sangria.
   Czekalismy dlugo, bo ok.40 minut. W miedzyczasie wypilismy na prawde mierna Sangrie ze zmiksowanymi owocami, nigdy czegos podobnego nie widzialam. W smaku niczym nie przypominala wspanialego hiszpanskiego wina, za ktorym przepadam.
  Makarony, ktore przyniosl kelner byly przepyszne, na prawde. Nie znalazlam jednak w moim ani zdzbla limonki, za to L dogrzebal sie kawalkow kurczaka, o ktorych nie bylo mowy w menu.
  Najadlam sie, porcje byly odpowiednie. Mimo, ze ja jem stosunkowo malo, on nie tylko stosunkowo duzo - bylismy usatysfakcjonowani. Nie zwrocilam uwagi na te potkniecia, nie chcialam psuc tego jak moj chlopak bardzo sie staral, by wszystko bylo idealnie. :).

   Innym razem, zdecydowanie przypadkowo wybralismy sie do Creperii, miejsca znajdujacego sie niedaleko naszego domu. Calkiem normalnej malej restauracyjki zlokalizowanej w srednio atrakcyjnej okolicy. Menu nie bylo zbytnio rozbudowane, bo zaledwie kilka rodzajow nalesnikow, na slodko, lub na slono. Standardowe napoje typu coca cola, badz soki. Wybieral on, postanowilismy jesc pol-na-pol.
  I tutaj rowniez ku mojemu zaskoczeniu - nigdy nie jadlam lepszych crepsow! Jeden byl z sosem smietanowym i krewetkami, drugi w wersji light z salatka warzywna. Po prostu - pycha. Duze, wypelnione po brzegi. Plus sok ze swiezego mango. I to jest zdecydowanie moja ulubiona restauracja, do ktorej chce wrocic. Obsluga mila, zainteresowana klientem. Wszystko czyste, higieniczne. Obowiazkowy telewizor, ale uruchomiony cicho, tak, ze nie przeszkadza w rozmowie. Ceny na prawde rozsadne, adekwatne do jakosci. Polecam z calego serca! 


Nalesnik z warzywkami

Creperia - wnetrze.


  Tak to juz w zyciu bywa, ze to od czego wymagamy wiele zaskakuje nas niekoniecznie na plus, a tam gdzie nie spodziewalibysmy sie fajerwerkow okazuje sie fantastycznie.


PS. Dzisiaj mija dokladnie 11 miesiecy odkad jestem z L. Czas tyle samo piekny, co trudny. Zycie nie szczedzilo mi niespodzianek, ale rowniez tego co najwazniejsze - ogromnej dawki Milosci! Wczoraj zastanawialismy sie nad tym, czy ten czas zlecial nam szybko, czy raczej ciagnac sie w nieskonczonosc, oboje zgodnie stwierdzilismy, ze ta druga opcja jest bardziej odpowiednia. Nigdy nie zapomne godzin, dni, miesiecy spedzonej w oczekiwaniu, zakreslania kolejnych dat w kalendarzu, ryzyka podejmowanego od nowa, i od nowa. Negatywnych slow wypowiedzianych pod naszym adresem. Tego jak wiele razy musialam plakac, jak wiele razy brakowalo mi cierpliwosci i nadziei na to, ze faktycznie mozemy byc tak w 100% razem, ale udalo sie, i niczego bym nie zmienila. Niczego nie zaluje. 



Tacy piekni jestesmy!

3 komentarze:

  1. Coś nie mogę dodać komentarza jako KluskaJ :(
    No w każdym razie, ty byłabyś idealną reklamową owych skoków na głęboką wodę ;)

    OdpowiedzUsuń